25 października 2010

Październikowy dzień skupienia

W sobotę odbył się kolejny dzień skupienia dla dziewczyn.

Na podstawie dwóch pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju

szukałyśmy odpowiedzi na pytanie:

Kim jestem jako stworzenie, człowiek, kobieta?


Rozmawiałyśmy o tym, jakie są główne cechy stwarzania, cechy relacji Boga i stworzenia, Boga i człowieka. Co różni ujęcie biblijne od mitologii starożytnych współczesnych Biblii, to relacja osobowa, intymna, indywidualna; stworzenie na obraz i podobieństwo, stworzenie do relacji, do wspólnoty, stworzenie do miłości (nie do wojny ani niewolniczej pracy w służbie bogom). Bóg jest porównany wielokrotnie w Biblii do garncarza: nie uprawia produkcji seryjnej, tworzy każdego indywidualnie, z precyzją, pieczołowicie i uważnie, kształtuje z czułością i zawsze z innym ładunkiem uczuć; wszystko przygotowuje dla człowieka, który ma odtąd panować, czyli rozporządzać, wykorzystywać, przetwarzać, czynić ziemię poddaną - dla dobra.

Kim więc jestem? Podczas adoracji mogłyśmy w ciszy serca usłyszeć echo rozważanego Słowa:


  • Jestem umiłowana
  • Jestem dla wspólnoty (podobny Nam, nie Mi)
  • Dla zjednoczenia z Bogiem
  • Dla relacji bliskich, intymnych, tworzących siebie nawzajem
  • Dla rozwijania się, tworzenia, czynienia sobie ziemię poddaną
  • Dla upiększania świata, twórczości, piękna, kultury
  • Dla współgrania z naturą
  • Dla zarządzania stworzeniem (panowania nad nim, ale nie bezkarnie)
  • Jestem dobra i chciana
  • Jestem istotą żywą: stworzona do życia i do przekazywania życia


Przeżyłyśmy też wspólne Lectio divina z Ewangelii niedzielnej: o modlitwie faryzeusza i celnika. Dotknęłyśmy tematu związanego z postawą faryzeusza: myślenie o sobie w kategoriach „jestem lepszy od…”, stawianie siebie obok Boga, wyżej od innych, zafałszowany obraz siebie. Co jest w moim życiu motorem napędzającym pychę w sferze duchowej – jakie wydarzenia spowodowały we mnie zaniżony/zawyżony obraz siebie.

Podczas modlitwy Psalmem 139 powierzałyśmy i przyjmowałyśmy siebie jak dziecko, bez zakłamanej samowystarczalności.


Następny dzień skupienia 20 listopada.

Temat: Historia Abrahama i Sary.

Budowanie relacji z nieznajomym Bogiem i próby wiary.



6 komentarzy:

  1. KObieta istota stworzona przez Boga przy drugim czlowieku męzczyżnie...
    Tyle ze w bibli jest male niedomowienie.... ( albo ja slabo znam biblie)
    bo kobieta zostala stworzona by wdlug ksiegi rodzju zyc przy mezczyznie pomagać mu i rodzić dzieci itp.
    A jak sie to ma do Kobiet, które oddaly swoje zycie Bogu?
    (stawiam na to ze to ja po prostu slabo znam biblie)
    stad tez trudno mi odpowiedziec na to pytanie... a patrzac powyzej na "echo rozważan w Sercach" obecnych tam ludzi mozna stwierdić ze Biblia nie wlicza kobiete jaka ta ktora moze pościecic... nie to nie poswiecenie bardziej oddac sie Bogu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się to ma do Kobiet, które oddały swoje życie Bogu?

    Dobre pytanie, prowokuje, aby uzupełnić powyższe treści. Otóż towarzyszenie mężczyźnie nie ogranicza się w Biblii do „bycia z nim jednym ciałem” w małżeństwie. Biblia opisuje szereg innych relacji, w których mężczyzna i kobieta wspierają się nawzajem. Ponieważ nie ma lepszego wzoru kobiecości niż Maryja, więc przypatrzmy się Jej obrazowi w Biblii: jest matką, ale przecież nie tylko Jezusa, potem też uczniów, najbardziej widać to w dwóch momentach: pod Krzyżem, gdzie Jezus wprost mówi o Janie: oto syn twój, a potem w Wieczerniku, gdzie wspiera apostołów, jest Matką pierwotnego Kościoła. A więc jest to macierzyństwo duchowe, do którego powołane jesteśmy my – kobiety konsekrowane. Ja nie rodzę dzieci, a jednak całą sobą realizuje swoje macierzyństwo, właśnie dzięki więzi z Nią.
    Dalej, Biblia poświęca nie tylko całe rozdziały, ale nawet księgi kobietom oddanym Bogu – przeczytaj Judytę i Esterę, ich orężem jest właśnie ufność pokładana w Panu, okazują się silne i mężne, choć na swój kobiecy sposób. Nie licząc kobiet pojawiających się na kartach Ewangelii, chociażby Anny, która większość życia spędziła w świątyni.
    I jeszcze jedno nawiązanie do życia poświęconego Bogu. Jest to więź oblubieńcza, na zasadzie analogii do więzi Chrystusa i Kościoła (po grecku Ecclesia jest rodzaju żeńskiego, podobnie jak w większości języków). Tutaj Chrystus jest „prawdziwym mężczyzną” oddającym za kobietę własne życie. A ona, Kościół, jest oblubienicą u Jego boku, zostaje przez Niego zdobyta, można powiedzieć: On podbija jej serce.
    Polecam Ci List Apostolski Jana Pawła II MULIERIS DIGNITATEM, mocno osadzony na tekstach biblijnych wyjaśnia, na czym polega godność kobiety.
    Mam nadzieję, że choć trochę wyjaśniłam, jak coś, czekam na dalsze pytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje za odpowiedz :) a co do listu J.P II z pewnościa przeczytam :)
    chciala bym zadac Siostrze jeszcze jedno pytanie...
    mianowicie skad jest wiadome ze ktos jest powolany własnie do zycia przy Panu Bogu... skd widaomo ze Bóg nas wzywa?
    Bo nie d sie ukryc ze to zagadnienie wiele kobiet powstrzymuje do oddaniu sie słuzbie Bogu gdyz nie wiedza czy to co czuja to własnie powolanie czy moze chwilowa potrzeba czegoś... no własnie czego?
    Jakiejś bliskosci z Bogiem...?
    MOze chcec pomocy drugiemu czlowiekowi poprzez konkretne zgromadzenie...?
    Nie wiem nie ... brak mi kompetenci aby dobrze sprecyzowac to pytanie...
    Chodzi mi o to czy Powolanie sie czuje czy jest to taki wybór który najpierw wybieramy aby sprawdzic czy sie nadamy a pózniej przeradza sie to w prawdziwe powolanie cyz jest to wybór odpoczatku świadomy i 100 % pewny?
    Troche napieszałam..
    Mam nadzieje ze Siosra moze lepiej to "ogarnie" niz ja... :)
    POzdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Powołanie ma każdy, każdy jest powołany do miłości, do życia dla Boga. Życie konsekrowane jest jedną z form życia dla Pana, także małżonkowie żyją dla Niego, dążąc do świętości, realizując Boży plan względem siebie nawzajem, i względem swoich dzieci. A więc Bóg wzywa nas zawsze. Ale styl życia to nie cel, to środek do pełnienia Woli Pana. Celem jest On.
    Skąd wiadomo, czy tak naprawdę szukam Boga czy siebie? Chyba nie da się oddzielić jednego od drugiego, nie jesteśmy aniołami. Zawsze szuka się zaspokojenia własnych potrzeb i Boga – to jest pomieszane. Nie trzeba się bać, ani czekać, aż będę miała doskonale czyste intencje, bo mogę w ten sposób przeczekać całe życie… iść naprzód z wiarą, a Pan mnie w trakcie działania będzie oczyszczał i pokazywał, gdzie postawić kolejny krok. Życie w Duchu jest zawsze tajemnicą, On wieje jak chce. „Błogosławieni ubodzy w duchu” – ci, którzy potrafią zawierzyć, chociaż nie wiedzą dokąd ich Duch poprowadzi (J 3,8). Łaska Boża przywiązana jest do działania, nie do wzniosłych marzeń ani do sztucznej doskonałości.
    A żeby sprawdzić, czy moje pragnienia to powołanie Boże czy kaprys, jest tylko jeden sposób: poddanie tego próbie czasu. Uczucia, kaprysy, szybko stygną. Wola Boża jest niezmienna, jak Jego miłość. Jest jeszcze jeden „niezbędnik” na drodze rozeznania: kierownik duchowy, kapłan-towarzysz drogi. On Ci pomoże zrozumieć siebie, chociaż nikt Ci nie powie, do czego jesteś powołana. O tym wiedza tylko dwie osoby: Ty i Bóg.
    A jak dokonuje się wybór? Różnie, u każdego inaczej! Ludzie są różni, i Pan Bóg się nie powtarza. Każdy z nas jest oddzielną, nową historią. Czasem ktoś zachwyci się jakimś Zgromadzeniem, spotka jakiegoś człowieka, przeżyje coś szczególnego, i zacznie myśleć np. o powołaniu do kapłaństwa. A czasem odwrotnie, najpierw słyszy głos w sercu, a potem szuka miejsca, czy wspólnoty, gdzie by mógł to wezwanie zrealizować. Najważniejsze, to uwierzyć, ze nikt za mnie nie dokona wyboru, ale jeśli już postawię pierwszy krok, to Pan da światło do zrobienia następnego…

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuje :) Ta odpowiedz wpełni mnie satysfakcjonuje... nie spodziewałam sie ze ktos odpwie na moje pytanie tak... hmmm trafnie... moze raczej tak ze zrozumiem i to mi pomorze... :) dziekuje serdecznie...
    Pozdrawiam i Z Paniem Bogiem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię to biblijne porównanie Garncarza. To prawda, każdego z nas Pan Bóg kształtuje indywidualnie. I każdego zna doskonale, lepiej niż my sami siebie znamy. Pozdrawiam, z Panem Bogiem! :)

    OdpowiedzUsuń